Aleksis040

Rozprawka (nie proszę o napisanie całości (chodź fajnie by było ;p) ale o jakieś ogólne przemyślenia sugestie pomysł na napisanie itp itd) Czy możliwe jest współistnienie światów rzeczywistego i nierzeczywistego? Rozważ problem i uzasadnij swoje zdanie, odwołując się do podanego fragmentu powieści „Wampira” Wł. Reymonta oraz innych tekstów kultury.  — Siadać, cicho... rozpoczynamy!...  Zenon siadł przed fisharmonją, stojącą w głębokiej niszy na prawo, wprost okien, i zaczął cicho grać.  Światła wtedy raptem pogasły, przez chwilę jeszcze żarzyły się w żyrandolu rozpalone węgle, potem, gdy sczerniały, tylko kryształowa kula błyskała zielonawem, rozdrganem światełkiem.  Usiedli pod ścianą, jeden przy drugim, nie tworząc już łańcucha. [...] W pokoju zrobiło się wprost strasznie, siedzieli w grobowem milczeniu, skurczeni w bolesnem nabrzmieniu trwogi i oczekiwania, błądząc oczami w ciemnościach i czepiając się tego jedynego światełka, jak zbawienia.  Chłód dziwny zawiewał od ścian, że, mimo rozgorączkowania, trzęśli się z zimna.  Cisza była już nie do wytrzymania, a ten powracający wciąż, monotonny akord przejmował coraz sroższą męką...  Naraz w ciemnościach zaczęło się coś stawać.  Najpierw szyfrowe tabliczki, leżące na stole, jęły się podnosić i opadać, jakby podrzucane, wreszcie trzasnęły w sufit i rozbitemi kawałkami posypały się na podłogę...  A po chwili zaczęły się rozsypywać w ciemnościach świetliste, niezliczone drgania, ale tak nikłe, tak drobinowe, że wydawały się próchnicową fosforescencją, opadały połyskującą rosą, osypywały się po ścianach, gęstniały z wolna i świeciły coraz mocniej, zalewając pokój błyszczącym, rozdrganym tumanem, jakby śniegiem błękitnawym, opadającym bez szelestu sypką i pierzastą falą. [...] Świetlista ulewa jeszcze się wzmogła, już teraz pokój był podobny do ciemno-błękitnej otchłani, przez którą przepływał potok gwiezdnych pyłów, tak jaśniejący, iż ściany, drzwi, obrazy, sprzęty i sine, wylękłe twarze widać było dokładnie poprzez to rozdrgane, opadające bezustannie przędziwo błysków.  Mgławy zarys postaci, świetlany majak, widmo, utkane ze światła, ukazało się naraz w drzwiach pokoju uśpionej. [...] Zjawa jakby kwiatem z rozchwianych płomieni uniosła się wgórę, była jakby wytryskiem rozproszonego światła, z którego co chwila urabiał się zarys ludzkiej postaci i rozpryskiwał wybuchem krótkich, rozpylonych błysków.  Ulewa zgasła, pokój pociemniał, tylko zjawa błyszczącym ostro, żółtawym obłokiem unosiła się zwolna, krążyła na parę stóp nad ziemią, stając się chwilami tak wyraźną w ludzkim kształcie, że widać było twarz kobiecą, okoloną długiemi włosami, zarysy ramion, i kontur całej postaci, a przez mgnienia i jakaś niebieskawa, mieniąca się płomieniami suknia widniała, ale niepodobna było dojrzeć rysów, bo to chwilowe skupienie światła, ten brzask rażący, z jakiego się urabiała, te połyskliwe, martwe drgania mieszały się ustawicznie, przelewały wirem bezustannym, że co mgnienie kontury się rozwalały w pył świetlisty i występowały na nowo.  Przez jakąś dłuższą chwilę, widmo stało się zupełnym kształtem ludzkim, przysuwając się tak blisko, że obłędny strach runął w nich piorunem, chwiało się tuż przed nimi, zbliżając swoją twarz okropną; twarz ślepą, bez rysów, jakby kulę, zgruba obrąbaną i przedziurawioną czarnemi otworami, larwę, podobną do kłęba mgławiących się drobin świetlistych, larwę dręczącego snu i przerażenia.  Sunęła od jednego do drugiego, zaglądając pustymi oczodołami w ich zamarłe i ostygłe ze strachu oczy, i jakieś ręce śliskie, wilgotnawe, jakby z nagrzanego kauczuku, ręce okropne i trupie, ręce zgrozy niewypowiedzianej dotykały się wszystkich twarzy.

+0 pkt.
Odpowiedz

Odpowiedzi: 0

Najnowsze pytania w kategorii Język Polski

Ładuj więcej